Home Page|Photos|Texts|Pictures|News|Links|Site Map
the CarpathiansTexts Logo = back to previous page

Anna Maria Szucka 12.1992
 

Moje Kościelisko

Pierwsze wspomnienia mojego dzieciństwa to właśnie Kościelisko, góry, doliny w Reglach, Zakopane i ludzie. Nie jestem rodowitą Podhalanką, więc skąd się tam znalazłam? Otóż mój Ojciec w 1932 roku zaczął pracę w Kościelisku.

Ojciec

Mój Ojciec, Włodzimierz Franciszek Czerny, urodził się w 1892 roku w Kolinie nad Łabą. Ukończył studia lekarskie na Uniwersytecie Karola w Pradze. W czasie pierwszej wojny światowej był lekarzem, najpierw w armii austriackiej, potem w Legionach Czeskich w armii rosyjskiej, a później w I Korpusie Polskim Józefa Dowbora-Muśnickiego. W lecie 1917 roku poznał w Bobrujsku, pracującą w kasynie dla personelu szpitalnego, Łucję Marię z Chybowskich. Po trzech tygodniach znajomości pobrali się drugiego września tegoż roku. Ojciec brał udział w wojnie polsko-sowieckiej, będąc lekarzem batalionu w Wojsku Polskim w stopniu kapitana. Dwukrotnie odznaczono go Krzyżem Walecznych. Po wojnie był lekarzem i kwatermistrzem w służbie sanitarnej w różnych szpitalach wojskowych. W latach 1932-1939 pracował w Sanatorium Wojskowym w Kościelisku. Początkowo jako kwatermistrz i jednocześnie jako komendant Garnizonu w Zakopanem, a potem został zastępcą komendanta Sanatorium Wojskowego.

Sanatorium

Sanatorium Wojskowe było to dawne sanatorium Dłuskich. W 1928 sanatorium nabyło Ministerstwo Spraw Wojskowych. Tu też mieściła się Komenda Garnizonu w Zakopanem. Od 1928 do 1931 roku na czele sanatorium stał podpułkownik Zbigniew Czarnek. Potem, już za mojej pamięci, byli to kolejno: podpułkownik Alfred Chełmicki (1932-1935) podpułkownik Władysław Rymaszewski (1935-1938) oraz w latach 1938-1939 podpułkownik Artur Szumski. Wszyscy zginęli w 1940 roku w Związku Sowieckim w Katyniu. To sanatorium było moim domem rodzinnym.

Pamiętam je bardzo dobrze, jeszcze przed późniejszymi przebudowami, tak jak wyglądało za czasów Dłuskich. Położone było w starym świerkowym lesie, którym wiodło strome podejście od strony Krzeptówek. Był to duży, czteropiętrowy gmach z czerwonej cegły z dobudowanymi drewnianymi werandami do leżakowania. Za komendantury Władysława Rymaszewskiego w głównym gmachu przerobiono front budynku, zachowany do chwili obecnej. Na trzecim piętrze urządzona była kaplica w stylu zakopiańskim.

Poniżej głównego budynku stoi w parku drewniany dom projektu Witkiewicza, w którym mieszkali Dłuscy. W domu tym mieszkała również Maria Skłodowska-Curie, siostra Bronisławy Dłuskiej. Jej pokój do trzydziestego dziewiątego roku był zachowany jako muzeum laureatki nagrody Nobla. Jak tylko sięgnę pamięcią, ten dom nazywano Dworkiem Prezydenta.

Dzieciństwo

Nie miałam czasu bawić się lalkami, bo wszystko mnie interesowało. Grałam w dwa ognie, w krykieta, w siatkówkę. Gdy padał deszcz, graliśmy w karty. Lubiłam też strzelać z wiatrówki. Miałam oryginalny strój góralski, nie ze sklepu, ale szyty i wyszywany przez zaprzyjaźnione gaździny z Kościeliska.

Pamiętam z dzieciństwa wiele wycieczek w góry. Robiliśmy wycieczki do Morskiego Oka, w Dolinę Strążysk, w Dolinę Chochołowską i do Doliny Kościeliskiej, a moi starsi bracia chodzili po górach i jeździli na nartach. Ja też miałam jesionowe narty kupione u Bujaka. Początkowo jeździłam na nich koło domu, a później, jak byłam trochę starsza, jeździliśmy sami we dwoje ze Stasiem Rymaszewskim do dolinek. Do Doliny Małej Łąki, do Doliny Za Bramką. Dla nas to było nawet dosyć daleko. Miałam tylko trudności ze zjazdami z Gubałówki - bywało, że hamowałam siadając na śnieg.

Kościelisko miało początkowo czteroklasową, a później siedmioklasową szkołę imienia Władysława Jagiełły. Pierwsza szkoła mieściła się w dziś już nie istniejącym domu na Wojdyłówce nie opodal poczty. Część dzieci uczyła się w budynku poczty na pierwszym piętrze. Nowa siedmioklasowa szkoła znajdowała się w budynku naprzeciw kościoła na Szeligówce. W budynku tym skończyłam piątą klasę szkoły powszechnej. Zimą wożono dzieci saniami, a moi bracia i inni chłopcy jeździli za saniami na nartach. W 1939 roku zapisano mnie do szóstej klasy prywatnej szkoły podstawowej u świętej Tereski w Zakopanem.

Ludzie

W Kościelisku bywali goście i to tacy znaczniejsi. Wspomniany dom Dłuskich, zwany później Dworkiem Prezydenta gościł nie tylko profesora Ignacego Mościckiego, ale i inne osobistości. Za mojej pamięci bywali tu też: marszałek Edward Rydz-Śmigły, generałowie, ministrowie - najczęściej minister spraw wojskowych generał Tadeusz Kasprzycki, a także panie Piłsudskie - matka i córka Wanda.

W moim albumie fotograficznym mam wiele zdjęć prezydenta w Kościelisku. Na spacery prezydent chodził bez specjalnej obstawy i z psem. O tym jakie były relacje między prezydentem a zwykłymi obywatelami, niech świadczy historia, którą opowiem. Ignacy Mościcki często przechodził koło naszego domu idąc na spacer. My mieliśmy dużego psa Reksa. Otóż pewnego dnia nasz Reks pogryzł się z psem pana prezydenta. Wyobraźmy sobie, co to by było, gdyby to działo się w obecnych czasach. A wtenczas adiutanci rozdzielili psy, a ja dostałam cukierki

Powyżej Wojdyłówki wznosi się kamienna budowla - dziś Wojskowy Dom Wypoczynkowy "Salamandra". Był to pensjonat siostry generała Kasprzyckiego. Generał Tadeusz Kasprzycki, twórca Związku Ziem Górskich, był bardzo związany z górami, Góralami, a w szczególności z Kościeliskiem. Wykorzystując swoje wpływy - był ministrem spraw wojskowych - inicjował i pomagał w różnych inwestycjach w Kościelisku. Przy jego udziale powstały: Droga Saperów, Droga Junaków, mosty, Dom Ludowy itd. W dowód wdzięczności za zasługi dla Kościeliska, 16 maja 1936 roku nadano mu honorowe obywatelstwo gminy Kościelisko Z pierwszą żoną generała, która często przyjeżdżała do Kościeliska, i zimą, i latem, zaprzyjaźniona była moja Mama. Syn generała przyjeżdżał co roku na narty. Często jeździł z moim bratem Jasiem. Pewnego razu młody Kasprzycki przebił sobie nogę kijkiem, zgubionym przez Jasia, który jako miejscowy zwykle na wycieczkach jeździł pierwszy.

Kolejną znaną postacią związaną z Kościeliskiem był ksiądz Jan Humpola (1889-1958). Był wybitnym taternikiem (wspólnie z Mieczysławem Świerzem dokonał szeregu pierwszych wejść wspinaczkowych), działaczem turystycznym, a od 1934 roku kapelanem Prezydenta Państwa. Był też dyrektorem koedukacyjnego prywatnego gimnazjum "Szarotka", do którego w tym czasie uczęszczał mój starszy brat Jan. Po drugiej wojnie ksiądz Humpola osiadł w Szaflarach

Za mojej pamięci proboszczami w Kościelisku byli: ksiądz Humpola, ksiądz Czernecki i ksiądz Piotr Droździk, który potem zginął śmiercią głodową w Dachau.

Częstym gościem w Kościelisku i u nas bywał, jeszcze jako dowódca OK V Kraków, a i później już na emeryturze, generał Stanisław Wróblewski - wielki przyjaciel dzieci.

Zdarzenia

W mojej pamięci przetrwało wiele wydarzeń z tego okresu. Tu wymienię tylko kilka.

W lipcu 1934 roku Podhale nawiedziła katastrofalna powódź. Mieszkańcy Kościeliska i wojsko ochraniali mosty na Cichej Wodzie. Przypominam sobie, jak Ojciec przez dwie doby nie wracał do domu, bo bronił z żołnierzami mostu na Dunajcu. Za pomoc w ratowaniu przed powodzią Ojciec dostał od Górali pięknie rzeźbioną i okutą ciupagę.

Przed wojną w końcu lata obchodzono bardzo uroczyście Święto Gór. Pierwsze Święto Gór zorganizowano w 1935 roku w Zakopanem. Protektorat nad imprezą zgodził się przyjąć prezydent Ignacy Mościcki. Przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego został generał Tadeusz Kasprzycki. Uroczystą mszę świętą odprawił w Jaszczurówce ksiądz Jan Humpola. Bardzo dobrze pamiętam stojące w Kościelisku ogromne przeciwlotnicze reflektory, które nocą oświetlały Czerwone Wierchy i północną ścianę Giewontu. W górach na szczytach palono watry. U nas organizowano nocne pochody z pochodniami z płonącą żywicą, którą poparzył się mój brat Jan.

Bardzo dobrze przypominam sobie budowę kolejki na Kasprowy Wierch w 1935 roku. Często jeździłam z Ojcem do Kuźnic, a potem szliśmy do Myślenickich Turni, gdzie mogłam godzinami obserwować pracę maszyn niwelujących skały pod przyszłą stację przesiadkową. W 1936 roku byłam z Tatą na inauguracyjnym wjeździe kolejki z Kuźnic na Kasprowy Wierch.

Następne wydarzenie, które utkwiło w mej pamięci, to nieudany start balonu "Gwiazda Polski". 13 października 1938 roku balon "Gwiazda Polski" miał wystartować z Polany Chochołowskiej. Naturalnie nie obyło się bez mojej obecności. Napełnianie powłoki balonu rozpoczęło się w nocy. Gdy przyjechaliśmy o pierwszej w nocy, cały teren był oświetlony reflektorami i zamknięty przez wojsko z obawy przed dywersją lub przypadkowym zaprószeniem ognia. Zdążyłam jeszcze obejrzeć kabinę pilotów. Balon miał już wyraźnie kształt półkuli. Zaczął się nasilać halny wiatr. Żołnierze siedząc na ziemi trzymali powłokę. Wiatr nie uspokoił się. Zdecydowano przerwać napełnianie i opróżnić balon. Po pewnym czasie powłoka była już prawie pusta, wiatr był jednak coraz silniejszy. Wtedy nastąpił wybuch i pożar. Zostało poparzonych kilku żołnierzy, a huk i podmuch był tak wielki, że spadłam z kamienia, na którym stałam w dość dużej odległości. Powłoka nie spaliła się cała, została rozerwana. Potem w czasie wojny szyto z niej peleryny przeciwdeszczowe. W naszej klasie też mieliśmy nieduże kawałeczki. Każdy z nas schował sobie kawałek powłoki balonu na pamiątkę.

Wielkim wydarzeniem dla całego Zakopanego i dla mnie w szczególności były zawody FIS-u w 1939 roku. FIS-u z 1929 roku nie mogę pamiętać, ale ten następny zapamiętałam bardzo dobrze. Deszcz padał bez przerwy. Śnieg zwożono ciężarówkami, a żołnierze ubijali ten śnieg na skoczni. Gości było mnóstwo. U nas był istny najazd rodziny i znajomych z całej Polski. Wielka Krokiew, wybudowana według projektu Karola Stryjeńskiego w 1925 roku, została specjalnie przebudowana na te zawody. Do końca życia nie zapomnę konkursu skoków i Staszka Marusarza gubiącego w czasie skoku swoją czapeczkę.

Wojna

Wakacje 1939 roku spędzaliśmy z bratem Jasiem pod Lublinem u siostry mojej Mamy. Tam zastała nas wojna i nie wróciliśmy już do domu do Kościeliska.

Pierwszego września Sanatorium Wojskowe zostało ewakuowane pod dowództwem mojego Ojca do Białokrynicy pod Krzemieńcem, gdzie został zorganizowany szpital wojskowy. W Chabówce kolumna samochodów sanatoryjnych została ostrzelana przez Słowaków. W naszym sanatorium urzędowali Niemcy i, początkowo, Słowacy. Niemcy urządzili tam szpital wojskowy, a potem dom dla rekonwalescentów. Wszystkie nasze rzeczy z czteropokojowego mieszkania zostały skonfiskowane przez Niemców.

Oficerowie z sanatorium zginęli w Katyniu. Uratował się tylko mój Ojciec. Po wkroczeniu wojsk sowieckich szczęśliwym trafem uniknął aresztowania, które spotkało większość lekarzy i oficerów Sanatorium Wojskowego. Ukrywał się we Lwowie, a w maju 1940 roku przedostał się na Lubelszczyznę, gdzie ukrywał się, pracując w majątku Bronisława i Czesławy Bernattów w Dysie pod Lublinem. Zmarł w kwietniu 1943 roku.

Mój brat Stanisław Czerny, wychowanek zakopiańskiego liceum, obrał zawód oficera w Marynarce Wojennej. Zginął 24 maja 1941 roku na zatopionym przez "Bismarcka" "Hoodzie". O śmierci brata dowiedzieliśmy się dopiero w 1945 roku. Pozostało mi tylko kilka zdjęć mojego brata Stanisława Czernego. Na jednym z nich uwieczniony jest na zimowej wycieczce z Wandą Piłsudską w 1938 roku. Gdy Wanda Piłsudska przyjeżdżała do Kościeliska, to wspólnie ze Stachem i Marysią Rymaszewską chodzili na wycieczki, a później przychodzili do nas do domu na herbatę. Bliskim kolegą Stacha był taternik, narciarz i lotnik Tadeusz Schiele ze znanej w Zakopanem rodziny. Tadeusz Schiele 31 grudnia 1939 roku wyruszył z Zakopanego i przedostał się do Anglii. Jestem w posiadaniu listu pisanego przez niego do mojego brata w Anglii w grudniu 1940 roku. Pisze do Stacha, jak bardzo mu zazdrości, że będzie już mógł walczyć z Niemcami, kiedy on jeszcze musi się szkolić.

Powroty

Po wojnie zostałam już w Lublinie. Wyszłam za mąż nie za górala i zdawałoby się, że skończą się również głębsze więzi z Kościeliskiem, Zakopanem i górami. Ale od początku lat sześćdziesiątych każde wakacje spędzałam z mężem w Kościelisku. Z początku z dziećmi, później sami, a teraz z wnukami. Mój mąż Bohdan, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, pochodzi z Polesia, ale okazało się, że przed laty w Zakopanem zamieszkała rodzina mojego męża. Mój syn Piotrek spędza wiele czasu w górach. Jest przewodnikiem, instruktorem narciarskim PZN i instruktorem turystyki narciarskiej. Jesteśmy też członkami Związku Podhalan. Tak więc kontakty z Kościeliskiem i górami są nadal podtrzymywane w naszej rodzinie. Jeżeli ja jestem drugim pokoleniem związanym z górami a szczególnie z Tatrami, to czwartym pokoleniem jest moja imienniczka Ania - córka Piotra, która uprawia narciarstwo wysokogórskie i zjeżdża z tatrzańskich szczytów i przełęczy. I tak jak ja kiedyś, śmieje się do słońca.
 

Anna Maria Szucka 12.1992
 
Tekst jest skróconą wersją bogato ilustrowanej pracy, którą z czasem postaramy się opublikować w sieci.
 

top Home Page|Photos|Texts|Pictures|News|Links|Site Map Texts